Siedziałam w pociągu, patrząc na mijane krajobrazy za oknem.
Czułam podniecenie, nieskrywaną radość, uśmiech od ucha do
ucha- przez co starsza pani siedząca w przedziale, patrzyła na mnie jak na
ćpuna. A niech patrzy.
To nie jej spełnia się jedno z najważniejszych marzeń. A mi.
siedem godzin, siedem godzin i pięćdziesiąt trzy minuty, pięćset trzy minuty, z czego przeminęło już ich trzysta .
Niecałe dwie godziny, a ubiorę, niebiesko biało
czerwoną koszulkę z numerem 5.
Zagryzam wargi od środka i czuję delikatną metaliczną nutę.
Pal licho.
Starsza pani spojrzała na mnie z niesmakiem i wyszła zamykając za sobą drzwi. Rozłożyłam się jak księżna na całej długości siedzeń i oparłszy ciało westchnęłam głęboko.
Rozpoczęcie sezonu, tak to jest coś. Coś co kocham.
Dwie i pół godziny później, przedzierając się przez zatłoczony
Kędzierzyn Koźle, tachając niewielką walizkę podążałam w stronę hotelu.
Zameldowałam się, ruszyłam w stronę pokoju numer szesnaście.
Pokój jak pokój, łóżko, szafka, barek, łazienka - powodująca
klaustrofobię, i balkon.
Umyłam się, wyjęłam zestaw małego kibica, składający się z koszulki,
i farbek, pomalowałam buzię ubrałam koszulkę Gumy i wyszłam z sercem w gardle.
Mecze z Asseco, zawsze są jednymi z bardziej emocjonujących.
Będzie show! Mega show
Stojąc przed Halą Azoty, wzięłam głęboki wdech. Miejsce gdzie
spełniają się marzenia, gdzie… rodzi się nadzieja, miłość do klubu, pojedynczych
jednostek.
Podeszłam do bramek, dałam sprawdzić torebkę, bilet. Ochroniarze
z uśmiechem życzyli świetnej zabawy, o taaak!
Jak na skrzydłach weszłam na odpowiedni sektor, usiadłam, i
czekałam.
A może pobawić się w hotkę? Wyjęłam aparat, który swoją
drogą pożyczyłam na słowo honoru, i zaczęłam pstrykać zdjęcia.
Hala zaczynała się powoli zaludniać, jednak i tak było
niewielu kibiców. Zeszłam trochę niżej, i stojąc tuż przed bramką Klubu Kibica
cykałam zdjęcie za zdjęciem. W końcu usiadłam na krzesełku, i przeglądając
zdjęcia wczułam się w chwilę.
Nagle coś zasłoniło mi ręką ekran aparatu
-Ej, no zabieraj…. – przerwałam zerkając na gracza ZAKSY – rękę…
No cóż. Tylko ja, JA i tylko JA potrafię tak potraktować
idola. Brawo Zosia, brawo!
-pstrykasz i pstrykasz. Chłopaki dostrzegli numerek, więc
podszedłem, może zdjęcie?
-Ja… - bez słowa podałam mu aparat
-hm… Rucy! Chodź
Oh nie, oh mój boże, oh Guma. Oh Orzeł.
Gorąco mi,
Ojezusiematkoboskaczestochowska
GUMA MNIE OBEJMUJE!!!
GUMA MNIE PRZYTULA.
Rucek wykonał serię zdjęć, i z uśmiechem oddał mi nie moje cacko,
-Panie Pawle, a podpisze mi się pan?
-Jasne, masz mazaka?-przetrzepałam torbę do góry nogami,
wyjęłam czarny wodoodporny marker.
Nastawiłam się i chwilę później na tylnej części koszulki
widniał zamaszysty podpis siatkarza.
Podziękowałam gorąco, życząc powodzenia w meczu i wróciłam
na swoje miejsce. Jak urzeczona pisałam sms’a do mamy.
Dziesięć minut później sala zapełniła się po brzegi. Piętnaście
minut później pasiaki, a dokładniej Grzegorz Kosok rozpoczyna mecz.
WYGRANA!
Dwie i pół godziny, dwie i pół godziny później schodzę ciesząc się jak głupia - moja ZAKSA, mój ukochany klub wygrał, ba! Pięknie rozgromił Soviaków.Trzy - zero!
ciesząc się z
wygranej i nucąc jakąś podłapaną melodię podczas przerw technicznych mijałam przejście łączące halę z męską szatnią, gdy
jakiś taran, wielkie wysokie coś praktycznie wpadło na mnie wytrącając mi
pokrowiec z ręki. Serce stanęło mi dosłownie na kilka sekund. Kiedy zaczęło
bić, aparat leżał na ziemi.
Ojaciepierdziu.
Mężczyzna który mnie popchnął stał i patrzył równie głupio jak ja. W końcu podniósł i z zatrzymaną reakcją oddechu otworzył pokrowiec.
Rzuciłam się ku niemu by zobaczyć czy wszystko jest okej.
Aczkolwiek, niby tak. Włączyłam go i ujrzałam tylko
ciemność.
Załamana usiadłam na środku przejścia i zaczęłam płakać.
-Ej proszę nie płacz, ej. No przestań, wstań z ziemi. Coś poradzimy.
Pociągnął mnie za rękaw i ustawił do pionu.
Czując narastającą złość. Odsunęłam się na bezpieczną odległość.
-czy ty wiesz coś ty narobił? –wydarłam się tak, aż ochrona
zwróciła na nas uwagę.
-czekaj, idę po rzeczy i przejedziemy się do sklepu z takimi
rzeczami może coś z tym poradzą.
-Chwila, mogę ci przypomnieć jedną rzecz? ŻE JEST GODZINA
DWUDZIESTA I TAKIE SKLEPY SĄ Z REGUŁY JUŻ ZAMKNIĘTE? – zaczęłam machać rękoma
aby się wyciszyć, uspokoić.
-Feru co narobiłeś? – do naszej dwójki podszedł równie
wysoki mężczyzna co on, dopiero chwilę później dotarło do mnie, że owy Feru, to
nowy nabytek Zaksy, MVP dzisiejszego debiutanckiego meczu… Zarumieniona
spojrzałam na mężczyzn, ostentacyjnie otarłam policzki, wyrwałam uszkodzony
aparat z rąk siatkarza i odeszłam nic nie mówiąc.
-Ej czekaj, coś poradzimy- ignorując go wyszłam z obiektu,
gdzie wydarłam się nie patrząc się na mijanych ludzi.-no czekaj, trochę zmęczony
jestem wiesz? – złąpał mnie za rękę, a ja przepełnona agresją, odwróciłam się
ku niemu i nie myśląc, strzeliłam go w twarz.
Aż mnie zapiekło.
-Kurde przepraszam, nie chciałam, jakos samo wyszło-zaczęłam się tłumaczyć widząc skrzywioną minę chłopaka.
-wiesz ze jesteś niebezpieczna dla otoczenia?-rozmasowywał
czerwony już policzek
-wiesz ze ciotka mnie zabije?
-za?
-za aparat! Nie jest mój! I nie wiem jak ale masz mi go
naprawić, i naucz się poruszać w tłumie, nie wpadając na innych i nie psując wszystkiego
co popadnie.
-jesteś z Kędzierzyna?
-nie, przyjechałam na mecz.
-a skąd?
-z Koszalina, praktycznie drugi koniec Polski!
Wciągnął głośno powietrze jakby niedowierzająco
-kiedy jedziesz?
-jutro o trzynastej mam pociąg. A co?
-podaj mi swój numer, coś załatwimy z tym aparatem, szkoda
by było aby taką ładną osobę straszna ciocia miałaby zabić. –uśmiechnął się
szeroko, czemu tylko ja patrzyłam na niego z mordem w oczach?
Podyktowałam ciąg cyfr, puścił mi strzałkę, zapisał numer w
telefonie. Na odchodne przeprosił raz jeszcze.
Idąc w stronę hotelu zastanawiałam się czy rzeczywiście
zadzwoni, czy to będzie znaczyło koniec mojej marnej egzystencji ?
Witam, zapraszam, całuję:*
KOCIE NIE SMUĆ SIĘ. łapaj całuski :*
Historia zapowiada się ciekawie. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :D
INFORMOWANA JA OD ZARAZ!
OdpowiedzUsuńNOWA CZĘŚĆ OD ZARAZ!
Ojezuńku! Jakie to będzie super... Czuje to *__*
Zapraszam do mnie
Usuńhttp://sport-to-zdrowie-ale-nie-zawodowy.blogspot.com/
http://na-obczyznie-z-ojczyzna-w-sercu.blogspot.com/
nooo zapowiada się baardzo ciekawie! ;)
OdpowiedzUsuńDodaję do obserwowanych, więc będę na bieżąco z nowymi epizodami.
Buziaki :*
http://zapomniecocalymswiecie.blogspot.com dwadzieścia pięć u mnie ;)
UsuńZaksa? Tego się nie spodziewałam. :)
OdpowiedzUsuńRozwaliłaś mnie Gumą, naprawdę. :D
Nie dziwię się bohaterce (chyba jak na razie bez imienia), że się zdenerwowała. Gdybym ja była na jej miejscu, już dawno biegałabym po całej hali szukając kogoś do pomocy.
Zapraszam na magia-rubinu.blogspot.com na nowość.
Pozdrawiam :*
Zosia, jest wzmianka ;)
Usuńcałuję, Wiedźma ;*
Czyżbyś spełniła me prośby dot. Gumy?;> Ale na pewno nie do takiego stopnia jak Ci pisałam :P Jednakże pasuje mi taki Paweł!
OdpowiedzUsuńAle pierwszy prym kto inny będzie grał :)
Czekam jak się wyjaśni sprawa z aparatem ;p
I ogólnie wszystko rozstrzygnie! :)
Kocie dziś mi lepiej chyba? Dobrze, że jesteś! ;*
Ściskam ;*
♥♥♥
Wiedzma powraca w wielkim stylu! :)
OdpowiedzUsuńjak zwykle zaskakujesz, bo tak jak reszta czytelniczek absolutnie nie spodziewałam sie, ze tym razem zaksa będzie grała główną rolę :) rzadko można o nich poczytać niestety... Uwielbiam to, ze u Ciebie zawsze można znaleźć coś rzadko spotykanego ;3
czekam z niecierpliwością na nowy rozdział :)
buziaki ;*
naranja-vb.blogspot.com
ps. Zapraszam na nowy rozdział ;D
Blog świetny-będę zaglądać na pewno :D
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i zapraszam do siebie, camilla.;*
Świetny blog!
OdpowiedzUsuńMistrzowski rozdział, strasznie ciekawa fabuła, GUMA(!),i rozwalony aparat, i siatkarze i to po prostu moje niebo!
"Oh nie, oh mój boże, oh Guma. Oh Orzeł.
Gorąco mi,
Ojezusiematkoboskaczestochowska
GUMA MNIE OBEJMUJE!!!
GUMA MNIE PRZYTULA." - ten fragment chyba sobie napisze na ścianie albo w innym równie widocznym miejscu, gdyż jak sobie to czytam, na twarzy mam banana i szczerzę się jak głupia do biednego komputera (Zdzicha, tak przy okazji :D)..
Lecę czytać dalej!
Pozdrawiam :)