Wstaję wściekła, obudził mnie drażliwy dźwięk mojego
telefonu. Rozdrażniona na oślep podnoszę komórkę z ziemi i wciskam zieloną
słuchawkę
-czego!
-ee. Cześć. Tu Wojtek
-jaki… aaa! Psuj!
-tak, tak. Więc dzień dobry, chciałem zaproponować kawę i
pójście do komisu z tym nieszczęsnym aparatem. I powiedz może w którym hotelu
śpisz, to podjadę.
-Hotel Lech, daj mi 10 minut
Zerwałam się z łóżka, wbiegłam do łazienki, zaczęłam
szczotkować rozmierzwione włosy, jednocześnie myjąc zęby.
Chwilę później ubierałam czarne jeansy, i kolorową bluzę z
kapturem, jednak patrząc na to, jest październik. I jest zimno. A ja nie lubię
zimna. Brrrr.
Spojrzałam na wolnostojący zegarek,
ONZGINIEZGINIEMARNIE.
Stojąc o godzinie szóstej czterdzieści pięć na podjeździe hotelu zagryzałam wargi, gdyż w sumie, troszkę zimno.
TA TROCHE.
Po kilku, kilkunastu minutach podjechał owy psuj. Stałam tak i patrzyłam z mordem. Zreflektował się i otworzył mi drzwi.
Wsiadłam z łaską, wkurzona, zła i w ogole.
-Wpadłaś w gniazdo?
-co?
-no gniazdo os, że taka naburmuszona-jego mina rozbawiła
mnie okropnie, nie potrafiłam zahamować śmiechu.
-niee, po prostu z reguły nie wstaję wcześniej niż o
siódmej, nie rozwalam aparatów- wskazałam głową na pokrowiec- i nie umawiam się
z dwumetrowcami na kawę. Więc jestem… rozbita.
-dobrze wiedzieć, a i wypraszam sobie, mam tylko metr
dziewięćdziesiąt cztery
-taaa, tylko. –puścił mi oczko i zajechał pod jakąś
kawiarenkę
-tutaj serwują najlepszą kawę jaką w życiu piłem, uwierz mi!
Weszliśmy do przestronnego pomieszczenia, gdzie stoliki były
poukładane w jednym rzędzie, trochę śmiesznie to wyglądało, przydałaby się ta
od kuchennych rewolucji, ale mniejsza w to.
Usiedliśmy w oddalonym kącie, tak co aby móc w spokoju wypić
kawusię.
Podeszła taka jakaś mizerna babeczka, zero uśmiechu, patrząc
na
nas jakby z błaganiem, by zabrać ją ze sobą…
nas jakby z błaganiem, by zabrać ją ze sobą…
aż zrobiło dziwnie.
Wojtek zamówił dwie kawy i po ciastku. Kiedy owa smutaska przyniosła nasze zamówienie, upiłam łyk napoju bogów i po prostu zaniemówiłam.
-Tak, jest najlepsza na świecie, skąd znasz tą kawiarnię? O
ile się nie mylę, nie mieszkasz tu długo.
-Ano, nie. Ale podczepiłem się do Pilarza. I wprowadził mnie
na salony. –zaśmiał się cicho- ale zdecydowanie przebywać jest tutaj w
towarzystwie miłej-chrząknął – i ładnej dziewczyny.
-masz coś do zarzucenia mojemu miłemu bytowi?
-nie no skądże- wredny uśmiech, swoją drogą nie wiem czy
wredny, bo nie znam go na tyle by określić jaki to właśnie był, ale wredny
uśmiech spowodował kolejną salwę mojego śmiechu
-ładnie się śmiejesz- zreflektowałam się, prawie leżąc na
stoliku i płacząc ze śmiechu, dobrze, że w porę- jesteś taka mniej… wiedźmowa.
-dobra, pijemy, bo muszę o trzynastej znaleźć się na dworcu.
-wiedźmy nie znają teleportacji? Harry kłamie?-udawał załamanego
co jednak mu nie wychodziło.
-pff, albo mamy miotły, której niestety nie mam, albo
nadwornego-wskazałam na niego dłonią- kierowcę.
Kiedy dokończyliśmy najpyszniejszą kawunię i bombę
kaloryczną w postaci przepysznego murzynka z polewą czekoladowa i orzechami
laskowymi w środku… wyszliśmy i ponownie wsiedliśmy do auta chłopaka.
Poruszał się płynnie, w ciągu dziesięciu minut znaleźliśmy
się przed sklepem z aparatami.
Weszliśmy w sumie zdezorientowani, przed nami stała jakaś
kobiecina.
-W czym pomóc?
-ten tu o pan, wytrącił mi aparat, niby nic się nie stało,
ale nie włącza się obraz. Ani nic.
-prawdopodobnie ekran się rozlał.
-ile takowa naprawa by kosztowała?
-od 800 złoty w górę.
ODDYCHAJ, ODDYCHAJ O JA PIERDZIU ODDYCHAJ.
-pokryję szkody, ja rozwaliłem, odpokutuję.- w sumie już miałam się odwracać i wychodzić, ale…
-nie no przestań, ja tez mogłam inaczej złapać czy coś. Może
się pani dokładnie określić ile nas będzie kosztować ta przyjemność?
-momencik, pójdę po syna.
Po dokładniejszych oględzinach, rozłożeniu owego aparatu na
części pierwsze i ponowne go złożenie
synalek stwierdził iż wyjdzie minimum 800 złoty plus autografy całej
Zaksy, a bez autografów- widząc krzywiący się wzrok Wojtka- 900.
Zostawiłam aparat wzięłam kwitek i wyszliśmy. Za tydzień
przyjeżdżam po owe cudeńko techniki.
Załamana w sumie wsiadłam do auta. Mój karnet
przepłynąąąąąął mi przed oczyma.
-co taka zmarnowana?
-nic, wiesz. Gdybyś umiał chodzić, miałbyś okazję do
oglądania tak zajebistej kibicki jak ja na trybunach tak to zostanę zmuszona do
oglądania meczy w telewizji…
-czemu?
-no wiesz, ja rozumiem żeś pan gwiazdka, ale normalne
szaraczki nie mają aż tak wysokiej pensji. A poza tym ja w ogóle nie pracuję,
uczę się! no chyba, że pilnowanie dzieci się liczy. Tak dobra w tym jestem
-zawsze tak dużo gadasz?- spojrzał na mnie rozbawiony
-jak się denerwuję no.
-Zapomniałaś chyba z kim kochana rozmawiasz, z zawodnikiem
ZAKSY, mogę zawsze ci załatwić bilet w sektorze dla rodziny.
-eeee. No wiesz. Miło by było, ale podziękuję.
-dlaczego? –nie rozumiał, że to by wyglądało dziwnie? Ze… a
z resztą to tylko facet.
-no bo nie i koniec. Ale jak będziesz załatwiał autografy
tamtemu facetowi, uwzględnij w tym moje szkody co ?- zamrugałam oczkami na co
parsknął śmiechem
-a sama nie możesz ich zebrać?
-no Wojtek, nie mam jak! Jedynie co udało mi się w zeszłym
sezonie Antonina dorwać, a teraz Guma-rozmarzyłam się
-wracamy do świata żywych!-szturchnął mnie w ramie- będę
musiał się przefarbować na rudo chyba co ? i czemu masz tylko dwa podpisy?
-nie czemu?- nie załapałam aluzji- mój wzrost jest
przeszkodą.
Nawet przy tobie czuję się jak berbeć.
Nawet przy tobie czuję się jak berbeć.
No tak, mając metr pięćdziesiąt osiem to jest naprawdę tragedia.
-oj nie ważne, chodź może pozwiedzamy miasto lilipucie
-No wiesz!!! W sumie mam niecałe trzy godziny. Co polecasz?
Kawiarenkę zaliczyliśmy, to teraz… niezdrowe żarcie?
-Przytyję przy tobie kobieto
-przecież widzimy się pierwszy i ostatni raz. Uczcijmy to!
-dlaczego?
-a nie?
-a nie- uśmiechnął się i pociągnął mnie do auta.- więc
przyjmiesz bilet na następny mecz?
-a przyjmę!
Ucieszona ruszyliśmy w stronę budek z fast foodem.
Zamówiliśmy po wielkim kebabie, coli i frytkach.
-Wiesz, że Świderski, cię zabije?
-zwalę na ciebie, uniewinni mnie-powiedział żując bułkę.
Dziesięć minut później on zjadł swojego, piętnaście minut
później dokończył mojego. Dwadzieścia minut później rozwaliliśmy się na
parkowej ławce
-wiesz, chyba będę rodził.
-Wojtek, nie dostałeś za mocno piłką? Albo może w tym
kebabie coś było?
Oparłam się obok niego i zaczęłam się zastanawiać, jakie to
głupie szczęście mnie spotkało.
Jechałam po to, by przeżyć cos fascynującego, może nawet żeby
pooddychać tym samym powietrzem co Guma, Świder…. Wiem wiem, brzmię jak hotka. Ale
co poradzę.
Ale podsumowując
wszystko, to… nie wyszło aż tak źle. Siedzę sobie na ławce z Ferensem,
siatkarzem ZAKSY. Tylko szkoda, że ten aparat ucierpiał, no ale cóż…
-Wiesz co?- otworzył szeroko oczy
-nie mam pojęcia
-w sumie cieszę się, że to tobie a nie jakiejś rozchichotanej
nastce rozwaliłem ten aparat.
-jeszcze mnie nie znasz, za tydzień jak wpadnę po aparat,
przywiozę ci dwie piłki. I koszulki w
sumie.
-a moją chcesz?
-jak masz na zbyciu, to pewnie, w ogóle, spacerujemy cały
dzień, piłam z tobą najlepszą na świecie kawę, zjadłam z milion kalorii i
leżymy jak żule na ławce. A ja nie mam z tobą zdjęcia, muszę mieć na fejsa!
-nastaw się. – zrobił dziubek a ja spojrzałam na niego jak
na
czubka.
czubka.
REALLY?
Sięgnął po mój telefon i cyknął nam piękną samosię.
Spojrzałam i zadowolona schowałam komórkę do torebki.
-wiesz, muszę się zbierać, mam pociąg o trzynastej a jest
już jedenasta. Spakować się muszę, i w ogóle.
Wstał, podał mi dłoń, a ja złapałam go pod rękę i ponownie
któryś raz z kolei tego dnia ruszyliśmy ku pojazdowi chłopaka.
Wysadził mnie przed Lechem, podziękowałam za podwózkę.
-Ah, Zosia, jak się umówimy z aparatem?
- nie wiem, może później napiszę ci w smsie numer konta i
przelejesz mi trzysta złoty i tyle. Ja przyjadę i zapłacę.
-czemu trzysta?-czy faceci tak słabo myślą, czy mi się zdaje?
-no a koszulkę?
-proste, dam swoją a
chłopaki… coś się wymyśli. Nie ma problemu, prześlę ci kasę, a po aparat
pojedziemy razem tak?
-oj Wojtek, nie chcę nadużywać. Wystarczy jak prześlesz mi
kasę i ten obiecany bilet- uśmiechnęłam się cwaniacko
-spoko, moja dziewczyna- JEBUDUT- i tak na mecze nie chodzi, bo nie lubi. Więc tak jakby,
będę miał bilet na każdy mecz. Chętna?
-ojej… no pewnie! Super, dzięki wielkie, to dogadamy się w przyszłym
tygodniu.
-Miło było cię poznać, wariatko-pokazałam mu język i jak na
skrzydłach wleciałam do hotelu.
Tak, jakaś pierdzielona romantyczka się ze mnie zrobiła,
HAHAHAHAHAHA
Dobre sobie. To teraz gdzie ta głupia torba?
Został niecały dzień do godziny W
Godziny 17:45
I meczu
Meczu POLSKA BRAZYLIA
OMÓJBOŻEPRZENAJŚWIĘTRZY
Umrę jutro, a moje gardło będzie wołać o pomstę do nieba.
Już sobie współczuję, poważnie! :)
Całuski, Wiedźma :**
hhaahah to opowiadanie jest mega! :D
OdpowiedzUsuńIdzie się trochę poszczerzyć do monitora, nie ma co :P
JEBUDUT <3 Mój tata też tak mówi! :)
Kolejny rozdział u mnie, zapraszam gorąco! ;) http://zapomniecocalymswiecie.blogspot.com/
UsuńNowy, troszkę spóźniony rozdział. Zapraszam! ;)
Usuńhttp://zapomniecocalymswiecie.blogspot.com/
UsuńDziś troszkę wcześniej zapraszam na nowy rozdział do siebie ;)
zapomniecocalymswiecie.blogspot.com
SPAMU CIĄG DALSZY! :D
UsuńNowy rozdział u mnie, zapraszam! ;) http://zapomniecocalymswiecie.blogspot.com/
Zapraszam na nowy rozdział do mnie :) zapomniecocalymswiecie.blogspot.com/
UsuńLubię się szczerzyć do monitora więc będę zaglądać :)
OdpowiedzUsuńJakbyś mogła mnie informować na poniższego bloga, na który serdecznie zapraszam, byłabym wdzięczna :D
Od razu zaznaczam, że nie jest to historia dwóch zakochanych osób. Jest dramaturgia, nie ma co :D Po krótkim prologu ocenisz, czy watro czytać :)
http://przeszlosc-nie-zniknie.blogspot.com/
pozdrawiam, camilla. ;*
Kurczę, dzień spędzony z jakimkolwiek siatkarzem musi być niezapomnianym przeżyciem. Ech, nie mam nawet co marzyć o takiej sytuacji. :D
OdpowiedzUsuńWzrost tej dziewczyny jest mi wręcz bardzo dobrze znany, niestety... Ile bym dała, żeby mieć chociaż 1,70 cm :c
No trudno. Przynajmniej, podobno, jestem malutka w dobrym tego słowa znaczeniu. :D
Pozdrawiam. :*
magia-rubinu.blogspot.com - zapraszam ;)
UsuńZapraszam na pierwszy rozdział na przeszlosc-nie-zniknie.blogspot.com
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że się spodoba ;)
Całuję, camilla.;*
Zauważyłam, że przeczytałaś prolog i I rozdział, więc z chęcią informuję cię o pojawieniu się kolejnego :)
OdpowiedzUsuńprzeszlosc-nie-zniknie.blogspot.com
całuję, camilla.;*
Wiesz, że dodałaś w moje imieniny xd A ja dziś dopiero rozpakowałam ten prezent xd
OdpowiedzUsuńNo Wojtuś nam zaszalał, ale podpadł stwierdzeniem, że ma dziewczynę! U Ciebie w każdym blogu murza mieć? ;p
Liczę, że na tym meczu będzie się coś działo, a kasę przeleje pewnie całą :D Baa pewna jestem ;p
Kocie, przepraszam Cię bardzo, że dopiero dziś dotarłam, ale siła wyższa :|
Jak masz ochotę wbij do mnie :)
Ściskam moją Wiedźminkę! ;* <3
Ohohohohoh, tyle tylko powiem :DD
OdpowiedzUsuńJestem zachwycona i tyle, komentarz zbędny ;P
Zapraszam do mnie :))
http://sport-to-zdrowie-ale-nie-zawodowy.blogspot.com/
http://na-obczyznie-z-ojczyzna-w-sercu.blogspot.com/
Zapraszam do mnie :)
Usuńhttp://na-obczyznie-z-ojczyzna-w-sercu.blogspot.com/
http://sport-to-zdrowie-ale-nie-zawodowy.blogspot.com/ ( 2 nowe :>)
Tak więc informuję :)
OdpowiedzUsuńZapraszam bardzo serdecznie na trzeci rozdział na przeszlosc-nie-zniknie.blogspot.com
Dziękuję za miłe komentarze,
całuję, camilla.;*
Zapraszam na http://opowiadania-siatkarskie.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńna którym znajduje się zbiór opowiadań siatkarskich pogrupowanych zgodnie z nazwiskami bohaterów (siatkarzy) :)
Zapraszam na mój nowy (drugi) blog :) Charakter troszkę inny, ale motyw jak najbardziej siatkarski.
OdpowiedzUsuńprzyjaciel-nie-na-zawsze.blogspot.com
Mam nadzieję, że się spodoba ;)
całuję, camilla.;*
Eeeej no, ja też "JEBUDUT" czytając o jego dziewczynie. Ciekawe co by laska powiedziała na takie maratoniki z fankami... A może ma zamiar odczepic stary wagonik, zastępując go nowym :D?
OdpowiedzUsuńCzekam, czekam, czekam na rozwój akcji. ;3
I wracaj nam, Wiedźmo, bo widzę, że Cię już długo nie ma :(
Pozdrawiam i całuję ;*
naranja-vb.blogspot.com
PS. Zapraszam na nowy rozdział :*
Haha, dawno się tak nie uśmiałam jak teraz.
OdpowiedzUsuńCzekam na nowy rozdział i te wszelkie dopiski oraz opis dziewczyny Wojtka mnie rozwalił. Boże właśnie ekrany są takie drogie ja ostatnio rozwaliłam w moim cudeńku i jestem 950 lżejsza. Leżę płaczę i nie wstaję i mam pusty portfel.
Świat jest okrutny.
Serdecznie zapraszam na nowy rozdział 8
http://kissmeslowley.blogspot.com/
Pozdrawiam Annie
Padam na kolana przed Tobą!
OdpowiedzUsuńKawa, fast food, ławeczka.. :DD Achh marzyłoby mi się spędzenie jednego dnia z siatkarzem, który traktowałby mnie jak normalnego człowieka, którym zazwyczaj jestem [ :P ]..
Ten synuś w sklepie jakiś dziwny.. Ja bym nie poprosiła o autograf w zamian za niższą cenę.. No way!
Czy Wojtek musiał wyskoczyć z tą SWOJĄ dziewczyną, która nie chodzi na mecze?? Swoją drogą.. JAK można NIE CHODZIĆ na mecze swojego CHŁOPAKA?? no jak??
Pozdrawiam :D