niedziela, 1 września 2013
pięć.
Wysiadłam w Kędzierzynie o godzinie 21 :48 z uśmiechem na buzi. Zadzwoniłam do Ferensa, co aby się nie czepiał.
-JESTEŚ JESTEŚ? ZARAZ BĘDĘ
Wykrzyczał, pokrzyczał i się rozłączył. no dobrze. można i tak
Wyszłam z dworca i usiadłam na murku przed.
pięć dziesięć minut
piętnaście.
Słyszę pisk opon i błagające krzyki o wolność. zdumiona patrzę jak dwóch wysokich mężczyzn wybiega w moją stronę. kaptury na głowie, okulary, no kurcze niczym mafia.
Jeden bierze torbę, drugi popycha mnie w stronę auta, otwiera drzwi i szybko wsiada zaraz za mną.
-CO U... -przerażona tracę głos, a raczej coś mi zakrywa usta.
-Cicho Gruszka, Hotki są wszędzie.- odciąga dłoń a ja z ulgą oddycham
-Boże Ferens, jesteś tak głupi, że aż przykro.-oddycham z ulgą
-Mówiłem, że się przestraszy? ale nie Wojtek chce się poczuć jak w filmie akcji-powiedział kierowca
-Te, Wiśnia, bo cię zerwę. prowadź. no a tobie, cześć Gruszka
-Cześć i czołem. Zosia jestem-pomachałam do uśmiechającego się kierowcy
-Łukasz miło mi poznać tę zagładę ludzkości, co o niej Wojtuś ciągle gada
-ZAGŁADĘ? Ferens no weź, nie rób mi obciachu, gdzie moje kochanie?
-No siedzę obok nie?
Pięć, cztery, trzy...
- O aparacie mówię pajacu
-aaa u mnie.
Droga szybka, miła jazda z kierowcą Wiśnią.
Swoją drogą, siedziałam ciągle zarumieniona. nosz kurczaczki. cudnie tak siedzieć obok dwóch reprezentantów ZAKSY. mówiłam?
JESTEM PRO
Zatrzymaliśmy się przed ładnym domkiem, Wojtuś wysiadł, wyjął moje bagaże a ja zdumiona patrzyłam jak kradnie moje ciuchy
-ja rozumiem, fetysz ubierania damskich majtek, ale czemu porywasz moje rzeczy??
-Doszedłem do wniosku, skoro przyjechałaś na wyraźną moją prośbę, a Wiśnia nie ma nic przeciwko, możesz pomieszkać przez te dwa dni u nas.
-WAS?
-Kapusta i kwas dziewczyno, ruchy, zaraz zbiegnie się tłum gapiów.
Z bijącym sercem weszłam do przyjemnie urządzonego domu.
Beżowo-kakaowe ściany ładnie komponowały się z brązowymi meblami, biały czysty, dywan rzucił mi się w oczy, no kurcze. jak ładnie.
-posprzątałeś jednak?- z kuchni dobiegł mnie zarażający śmiech Łukasza, jednak nie?
-Od dwóch dni lata ze ścierką, twierdząc że musi być sprzątnięte na błysk. od momentu kiedy mieszkamy razem nie widziałem, żeby w pokoju sprzątał. a teraz? można położyć się na podłodze bez obawy, że coś ci na plecy wpełznie, poważnie.
-Dzięki przyjacielu, fajną opinię mi wyłożyłeś. nie ma co, lepiej idź i obiad odgrzej. bo głodna skarbeńku jesteś nie?
-jadłam w pociągu, ale za herbatkę dam się zabić.
Łukasz mrugnął mi okiem i zniknął w czeluściach kuchni.
Rozejrzałam się zdenerwowana, no cóż dziwna sytuacja.
-a... a gdzie będę spać?
-No jak to gdzie? ze mną!- jego śmiech brzmiał mi w uszach a serce stanęło i nie chciało ruszyć. po pięciu minutach, może sześciu doszłam do siebie, a narządy przypomniały sobie do czego są.
-a tak poważnie?
-poważnie to u mnie, a ja na kanapie. gość w dom, bóg w dom!
Spojrzałam na kanapę, i na Wojtka, i jeszcze raz na kanapę.
-ZAKLEPUJĘ KANAPĘ
-ależ nie, no co ty.
-Spójrz na siebie, i na sofę, i co widzisz? Jesteś zdecydowanie za długi na nią. a ja jestem mini to spokojnie się wyśpię. twarda jest, to gitara, nie lubię miękkich siedzeń. spokojnie.
-nie i koniec, gruszka nie kłóć się ze mną bo wiem co mówię, a teraz idź się odśwież, łazienka jest po lewo, drugie drzwi. a ja przygotuję żarełko na wieczór. A, ręczniki leżą na pralce
kręcąc z politowaniem głową poszłam we wskazanym kierunku.
Jednak cofnęłam się po jakieś ciuchy, bądź co bądź. nie jestem u siebie, co aby w negliżu latać.
ot co!
Weszłam do w miarę dużej łazienki, kibelek, zlew, wanna, prysznic i od cholery kosmetyków różnej maści, oczywiście męskich, a mówią ze to baby się pudrują i te inne dziadostwa.
Zamknęłam się na klucz, co aby nie wpadli na głupi pomysł, jak ten z przed 30 minut. że na przykład się topię czy coś.
Rozebrałam się, wzięłam sobie ręcznik weszłam do kabiny i puściłam wodę.
OH JAK CUDNIE.
Zdezorientowana spojrzałam po kosmetykach i z przykrością stwierdziłam że będę musiała zadowolić się mydłem i męskim szamponem do włosów.
no cóż. będę pachnieć jak rasowy siatkarz. mraaaah!
dwadzieścia pięć minut wyszłam z turbanem na głowie i błogim uśmiechem na ustach.
weszłam na bosaka do kuchni i przyglądałam się jak wysokie wieże nieporadnie próbują przygotować się do grilowania.
Usiadłam na stosunkowo wysokim taborecie, oparłam głowę na złożonych w łódkę dłoniach i podziwiałam. miło przyglądać się idolom od kuchni strony, i to dosłownie.
Dopiero kiedy Wojtek się odwrócił w moją stronę i puścił mi oczko ocknęłam się z moich małych marzeń i powrócił do krojenia kiełbasy na szaszłyki. ale kiedy ten jego nóż, tak niebezpiecznie zbliżał się do opuszków. nie mogłam, przegoniłam ich z pomieszczenia pod pretekstem przygotowania wszystkiego na dworze i sama zajęłam się jedzeniem.
Karkówka doprawiona, kiełbasy nacięte, poukładane, szaszłyki zrobione, roladki kiełbasiano serowe zrobione, kaszanka do wyjęcia z lodówki zostało tylko czekać na ich gości.
Kiedy skończyłam po 20 minutach wyszłam do nich, z chęcią doglądnięcia co robią.
Wychodząc przez prześliczny salon, serce powoli podchodziło mi do gardła.
Czy widzieliście kiedyś miliony światełek choinkowych włączonych dosłownie wszędzie?
to po prostuuu. no amazing. niczym oczy Winiarskiego i zarost Możdżonka.
Weszłam na taras a tam panowie dogrywali sobie nucąc Oj tam oj tam.
Serce stanęło i ponownie dnia dzisiejszego nie zdawałam sobie sprawy jaka ja jestem głupia fuksiara i jak pięć minut zmieniło moje życie. czuję się trochę nieporęcznie, gdyż to jest ich życie a ja jestem tylko jak to Wojtek nazwał, no mniejsza to. smuteczek mnie dopadł a gdy usiadłam z małym łoskotem na drewnianej posadce dwoje oczu skierowało się w moją stronę.
-no mówiłem, że kaleka. nie była to moja wina no! wierzysz mi już misiu??
Łukasz zaczął się śmiać i usiadł obok mnie.
serce skakało niczym na skakance w podstawówce. szał macicy szał!
-Zaraz będą goście, niestety nie mamy suszarki do włosów, z racji że mamy je krótkie. Więc może idź sobie je przeczesz i po prostu do nas doł... - dzwonek do drzwi przerwał jego wypowiedź. ile razy tego dnia serce podejdzie mi do gardła?
Ferens ruszył ku drzwiom i chwilę później dało sie słyszeć zgiełk w przedpokoju, wstałam trzęsąc się niczym galareta i na miękkich nogach podeszłam do drzwi tarasowych
-a oto Zosia, moja nowa przyjaciółka
OMAJGAD
Przede mną stał prawdziwy, najprawdziwszy Orzeł.
-aaaaa To ta od Gumy! Cześć Michał, Rucy czy jak kto woli od zeszłego sezonu Sęp.
-Zosia, miło mi pana poznać. na prawdę.
-Jaki tam pan, na pana trzeba mieć wygląd i pieniądze! poklepał mnie po ramieniu a ja doszłam do wniosku że tej bluzki... nie wypiorę nigdy, przenigdy.
Po 30 minutach w Ferensowo Wiśniewskim domu znalazło się łącznie 6 siatkarzy wraz z partnerkami, bądź bez.
Ruciak Gladyr, Kooy, Bociek, Możdżonek no i Guma. Gdy dostrzegłam tą rudą czuprynę moje policzki przybrały kolor prawdziwej purpury i nie mogłam opanować głupiego uśmiechu.
Zdaje mi się, że ten również mnie poznał, gdyż podszedł i po prostu objął mnie ramieniem.
Coś mi się zdaje, że padnę na zawał, i to okropny.
Kiedy panowie usiedli przy grillu i zaczęli przekrzykiwać między sobą swoje zdolności kulinarne, ja siedziałam nieopodal partnerek kilku z nich i nie potrafiłam wykrztusić słowa.
-Zosia, czemu siedzisz sama? Chodź do nas.-Zawołała mnie Justyna, żona Orła.
niepewnie podniosłam szklankę z herbatą i podeszłam do nich -mimo że się przedstawiły, było mi trochę głupio.
Nasłuchiwałam się ich rozmowom, o przyszłym sezonie, o dzieciach Ruciaka, Gumy, o chęci zajścia w ciążę przez Hanię M. Czułam się nad wyraz dziwnie obco. uniosłam wzrok i napotkałam uśmiechniętą parę oczu
-A Ty Zosiu? jak poznałaś Wojtka? Dawno?
Skrępowanie obeszło mnie okropne.
-Oh, tydzień temu, wpadł na mnie po wygranym meczu a mój aparat.. no rozwalił się trochę. A dziś przyjechałam na jutrzejszy mecz i w sumie odebrać swoje cacko.
-Czyli... Wojtek zaprosił cię...
-Tak wiem co panie pomyślą, w szczególności, że nie znam ano go ani pań...
-przestań paniować do cholery, aż taka stara nie jestem- żachnęła się Oliwia Zagumny.
Spojrzałam niepewnie po kobietach a te zaczęły się głośno śmiać. na usta wszedł mi nikły uśmiech kiedy jedna z nich objęła mnie ramieniem.
-Więc? jak się zaczyna wasz cudny romans? on wpada na ciebie, psuje coś, naprawia, i milość do końca życia?
-Hahaha, nie nie jestem z takich fanek co układają sobie różne miłosne historie w głowie, chociaż za dziecka, tfu, jakieś 6 lat temu....
-Kto ktoo!!
-Oj, głupio mi to mówić, ale od zawsze na zawsze, moim idolem zostanie pan Paweł - uśmiechnęłam się, gdy szeroko uśmiechnięta Oliwia zaczęła klaskać.- ale wracając do rzeczy, dziwnie się czuję. bo czuję się trochę... taka inna. wtrącam się w wasze rozmowy, panowie... no widać co robią- przeskakują jeden przez drugiego. a niby dorośli...- jestem po prostu przypadkową dziewczyną co ten psuj rozwalił aparat- wskazałam głową na Ferensa
-Przeżywasz to jak mrówka okres, miła jesteś, więc nie ma co się przejmować. I tak wiemy swoje, romans kwitnie na naszych oczach panienki.
Panowie jednak zreflektowali się i podeszli do nas, każdy siadając przy swojej lubej.
Usiadłam na dużej pufie z herbatką w ręku, Wojtek rzucił się tuż obok.
-Co jest Gruszka?
-Gruszka?- zaciekawił się Bociek
-No to moja Gruszka 37, bo nazwisko i rozmiar buta.
-Boże Ferens, przestań. mruknęłam w ramiona
-A właśnie Paweł, masz to może o co prosiłem dzisiaj?
-O to o co błagałeś w szatni? Jasne, sekunda moi drodzy.
Guma wyszedł a ja mimowolnie ruszyłam za nim wzrokiem.
Wszyscy to dostrzegli, i zaczeli się cicho śmiać.
-No co, cicho- mruknęlam w przestrzeń,
Łukasz podał mi talerzyk z kiełbaską i zaczęłam bawić się mięsem
Chwilę później wrócił Zagumny z małym zawiniątkiem. podszedł do mnie, wyciągnął w moją stronę dłoń, którą złapałam i pomógł mi wstać.
-Proszę, to dla ciebie Zosiu. Wojtek prosił, smęcił.
drżącymi dłońmi wyciągnęłam z torby klubową koszulkę ZAKSY z autografami wszystkich zawodników.
zakryłam usta dłońmi i starałam się opanować zalegające łzy w oczach.
-Podoba się Gruszka? - Wojtek stanął po mojej prawej stronie, a ja niewiele myśląc wtuliłam się w niego
-No mówiłam, że romans? -doszedł do mnie szept którejś z dziewczyn.
Zaśmiałam się cicho pod nosem i podziękowałam głośno.
Kiedy usiedliśmy w koło, a Wojtek pogrywał jakieś harcerskie melodie na gitarze mój telefon zaczął żyć własnym życiem, przeprosiłam wszystkich i weszłam do domu.
-Halo?
-Misiu kisiu mój najdroższy, kto kurczaczki zapomniał dać mi znać że jest na miejscu?
-Majka, wybacz, po prostu... Wojtekwziąłmniedosiebiedodomuimieszkamznimiizapomnialamowszystkiminnym
-co? powoli powtorz
-śpię u Wojtka i Łukasza a teraz mamy grilla i dostałam koszulkę od Gumy i no po prostu magia..
-kurde jak się cieszę z twojego szczęścia kochanie.
-ja też uwierz mi, Majuś, musze kończyć bo nie wypada tak odchodzić od grupy.
-wiem wiem, kocham cię pipo
-ja ciebie też cholero. -przesłałam jej buziaka i odwróciłam się do wyjśia. przy drzwiach tarasowych stał Ferens
-co chłopak?
-nie mam, przyjaciółka, bratnia dusza. Kurdę Wojtek nie wiem jak ci dziękować.
-Chodź do misia- rozłożył ręce a ja ze śmiechem wtuliłam się w jego ramiona
Hmmm. całkiem przyjemnie. a nawet bardzo. czułam jego oplatające ręce wokół moich ramion i poczułam coś dziwnego. bardzo dziwnego, przeraziłam się trochę. ale co mi tam
-Gruszka? - szepnął mi prawie do ucha co zaowocowało dreszczami które chyba dostrzegł bo przytulił mnie trochę mocniej-fajnie że tu jesteś wiesz?
-Na prawdę dziękuję. za wszystko.
Przytulił mnie mocniej, a chwilę później ucałował mnie w głowę. no cóż. jestem niższa. Zaśmiałam się głośno i wbiłam mu palce w żebra. Schowałam telefon w kieszeń i wróciliśmy na taras.
-już myśleliśmy kto ma iść was szukać gołąbki- Oliwka wymachiwała w naszą stronę widelcem- długo się migdaliliście wiecie?
-Oj no proszę was, rozmawiałam z przyjaciółką przez telefon, a poza tym Wojtek ma dziewczynę- tupnęłam nogą niczym dziecko co zaowocowało śmiechem wszystkich zebranych
-No właśnie. no właśnie. - Wojtek usiadł na pufie i pociągnął mnie w swoją stronę- Chodź tu gołąbku. coś musisz zjeść. a ty w ogole nie jesteś zmęczona?- zadał mi pytanie kiedy usiadłam obok.
-Nie- ziiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiew wielki ziew. - no może trochę.
-Jeśli chcesz idź się do mnie połóż. nikt się nie obrazi.
-Ale ja już ci mówiłam, że położę się na kanapie, więc nie będę robiła rozgardiaszu. W sobotę gracie mecz! Więc wybacz, macie wygrać, nie po to się tułałam pół polski, żebyście przegrali przez twoje niewyspanie z Jastrzębiem!
Guma wciągnął głośno powietrze, Orzeł zaśmiał się cicho, a Kooy z Boćkiem polemizowali na temat przypalonej kaszanki.
-To mi się podoba. bardzo mi się to podoba koleżanko. specjalnie dla ciebie, jako kapitan nowy ZAKSY, obiecuję, że spierzemy tyłki JSW. - Ruciak zaklaskał i wzniósł toast herbatą.- Za Zosię,
Zarumieniona uszczypnęłam Wojtka w udo, przez co ten się oblał ciepłą herbatą. Zapiszczał niczym dziecko i zerwał się na równe nogi.
-Boże Wojtuś, przepraszam, ja no skąd miałam wiedzieć żeś taki delikatny,przepraszam...
-Spoko kobieto, jestem męski. oooooooooooouaaaa. patrz zniosę. to! Cholera jednak nie, ała jak boliiii.
Zerwałam się do kuchni po jakieś szmatki, co bym mogła je zmoczyć i przyłożyć do poranionej nogi kaleczniaka.
chwilę później wróciłam z pomieszczenia niosąc dwie namoczone ściereczki i klęknęłam przed stojącym i wyjącym siatkarzem. Podwinęłam z racji chęci opatrzenia nogi jego spodenki i przyłożyłam owy zimny okład. Czułam na sobie wzrok wszystkich zebranych więc przyłożyłam jego dłoń a swoją zabrałam. Wstałam z klęczek cała zarumieniona i usiadłam na swoje miejsce. Nie słyszałam co mówili inni, dopiero kiedy podniosłam wzrok z nagle ciekawych dłoni i dostrzegłam zatroskany wzrok Wojtka
-nie martw się maleństwo, będę żył.
-w to nie wątpię, złego diabli kochasiu nie biorą, ale mocno boli?
-twoje magiczne rąsie czynią cuda!-prychnęłam zawstydzona bo całe towarzystwo wybuchło śmiechem.
Siedziałam jeszcze z pół godziny, ale zmęczenie swoje zrobiło. Przeprosiłam wszystkich i jednak położyłam się w Wojtkowym pokoju, zastrzegając że ma mnie obudzić w nocy kiedy będzie się kładł spać.
Znalazłam się w przestrzennym pomieszczeniu pełnym nagród, medali, dyplomów. Poczułam sie jak w pokoju małego chłopca. Przyłożyłam głowę do nasiąkniętej perfumami poduszki i z przyjemnością zaciągnęłam się wonią.
Chwilę późnej odleciałam odurzona zapachem.
Obudziłam się bo coś stuknęło za oknem, wstałam zdezorientowana i z przerażeniem stwierdziłam, że nie jestem w swoim koszalińskim mieszkaniu. Jednak zapaliwszy lampkę ogarnęłam że jestem u Ferensa. Spojrzałam na zegarek w telefonie i zszokowana stwierdziłam, że jest godzina 4:16
Z tego co zdążyłam zakodować w głowie z imprezy wyszłam koło godziny 24... cisza doprowadziła mnie do salonu, gdzie pod dziwnym kontem na kanapie leżał siatkarz.
Zniesmaczona wygiętymi kończynami kucnęłam przed siatkarzem.
-Wojtuś, wstawaj, idź się połóż do siebie.
Zerwał się na równe nogi, aż się przeraziłam.
-Boże kobieto, śpij.
-Nie mogę, widząc jak się męczysz. proszę cię.
-Oj przestań psioczyć. Idź spać, wygodnie mi tutaj.
-Przestań, idź do siebie.
-Nie pójdę, chyba, że położysz sie ze mną
-Jeśli położysz się spać do siebie..
-No to chodź. -złapał mnie za rekę i zaprowadził do siebie. Rzucił się na łóżko i zakopał w pościeli.
-chodź dziubasku.-położyłam się obok niego niepewnie, ale kiedy przyciągnął mnie do siebie tak, że leżałam praktycznie na nim... całe skrępowanie odeszło, położyłam się wygodniej, zabrałam trochę kołdry i ułożyłam głowę na jego ramieniu.
-Widzisz Gruszka, wyszło na moje, śpisz ze mną.
-jak na razie nie śpię, jakiś czubek przeszkadza.
-twój romantyzm... twój romantyzm zabija wszystkie ciepłe uczucia kochanie-pocałował mnie w czoło- śpij kruszynko, muszę dla ciebie wygrać jutro meczyk.
Serce zabiło mi 10000 razy szybciej, zdaję sobie sprawę, że mówi to z czystej życzliwości, że jest miłym i serdecznym gospodarzem, ale ja jestem tylko dziewczyną, i moje tylko uczucia, właśnie zaczęły wariować.
NIE JEST DOBRZE GRUSZKA, NIE JEST...
Wybaczcie,
za to na górze, za długą nieobecność.
ogólnie nawalam.
Zaczęłam pracę, jako taką która pozwala żyć z pękniętymi żebrami i nie nachodzę się za dużo.
także więc Wiedźma siedzi na kasie w sklepie. NAJS
Ogólnie rzecz biorąc jest źle.
z kolana odciągali mi ponownie wodę i nie wiedzą dlaczego. Czyli mam się szykować, że na jesieni jeśli do kolejnej kontroli zbierze się woda będę miała operację na kolano.
no cóż. lajf is brutal.
Boję się trochę, mam nadzieję, że rzepkę zostawią mi na miejscu. bo moje ciało odrzuca wszelakie ciała obce.
miałam kiedyś kolczyka Surface Bar. między piersiami, kolczyk z tytanu, coś co powinno się przyjąć, nie przyjęło się. może oni mają jakieś super hiper megaśne tworzywa i nie umrę.
Ale tymczasem ahoj, wiedźma idzie spać.
Kocham Was <3
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Widzę, że 'Gruszka 37' zaczyna czuć coś więcej do Ferensa, a biorąc pod uwagę to, że on ma dziewczynę może zrobić siè nieprzyjemnie:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam;*
Przeczytane rano, a teraz komentarzyk. Jest suuuuuuuuuuper. Kocham cię za to, że dodałaś Wiśnie mam nadzieję, że będzie się często pojawiał. A co do twojego zdrowia mam nadzieję, że będzie lepiej bo nie zniosę długich rozstań z Gruchą i Ferensem.
OdpowiedzUsuńPrzesyłam buziaki Ania
Miałaś surface bar? jak zaaaajebiście *.* Też bym sobie zrobiła, gdybym miała między czym... :P
OdpowiedzUsuńKurcze czytam ten rozdział i szczerzę się cały, jak jakaś nienormalna!
Gruszka nie jest hotką, oooj nie. Ale jeśli koleś mówi takie rzeczy to chcąc nie chcąc w naszych łebkach rodzą się różne myśli i wyobrażenia! Więc Ferens nie pogrywaj, albo bierz się za 37! :D
Buziaki :*
W końcu dotarłam ;)
OdpowiedzUsuńCześć Miśka tak na początek ;*
Przedłużyłaś ten rozdział i zrobiłaś 2w1 z czego się cieszę :D
Polubiłam wyimaginowaną postać Wojtka tutaj, i myślę, że rozwinie się znajomość z Gruszką :D Jeszcze nie wiem ock z jego dziewczyną, bo podobno ją ma, a jego zachowanie wobec Zośki nie wygląda na takowe :D Śpią razem mega krok w przód jak na tydzień znajomości :D hahaha takie akcje tylko u Ciebie :D
Ściskam ;* <3
Jak zwykle genialne, bez gadania w ogóle ;PP
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowości :)
http://life-would-suck-without-you.blogspot.com/
http://sedziego-bog-opuscil.blogspot.com/
"-Jaki tam pan, na pana trzeba mieć wygląd i pieniądze! poklepał mnie po ramieniu a ja doszłam do wniosku że tej bluzki... nie wypiorę nigdy, przenigdy." - mam zaciesz wielki zaciesz!! Ale co do tej koszulki to ja bym ją jeszcze oprawiła w ramkę i nad łóżkiem powiesiła.. :DD
OdpowiedzUsuń